Data publikacji: 20.12.2024

Faszystowskie oskarżenia. Czyli jak nieznajomość pewnych terminów prowadzi do ich wypaczenia

Kamil Trąbała

Fakt, że obecny poziom debaty politycznej jest katastrofalny, nie powinno nikogo dziwić. Doszliśmy do momentu, gdzie większą wartość w oczach wyborców mają barbarzyńskie akty, ustawki promujące w sposób prześmiewczy danego kandydata na prezydenta czy nawet absurdalne wypowiedzi, które w wielu środowiskach naukowych byłyby uznane za niedopuszczalne, a dzisiejsi wyborcy widzą w nich jakąś dobrze ukrytą logikę. Argumenty merytoryczne nie mają w dzisiejszym dyskursie politycznym odpowiedniej siły przebicia, co powoduje, że osoby rzeczywiście wykształcone w danym temacie stanowią wyraźną mniejszość w ławach poselskich, senackich czy na kierowniczych stanowiskach, gdzie mimo wszystko głównym atutem aplikującego powinno być wykształcenie i odpowiednie doświadczenie, a nie pochodzenie z rodziny, której członek jest obecnie politykiem sprawującej władzę koalicji.

Do czego to wszystko tak naprawdę prowadzi?

Otóż prowadzi do tego, że współczesna scena polityczna jest pełna napięć, przemocy słownej, a mało brakuje, by dochodziła do tego przemoc fizyczna. Komunikacja między stronami różniącymi się ideologicznie jest więc mocno utrudniona. Ilość epitetów, jakie pojawiają się w przestrzeni debaty publicznej, jest nie do zliczenia. Dzisiaj skupimy się na jednym z nich, który budzi emocje wśród polityków obcych państw, jak i naszych.
Chodzi oczywiście używaniu terminu “faszyzm” lub “faszysta” w stosunku do przeciwników politycznych.

Te sprytne rozwiązanie, by nazywać swojego przeciwnika faszystą, wymyślił już dawno nasz były sąsiad oraz oprawca ze wschodu - Józef Stalin:

„Przeciwników nazywajcie faszystami lub antysemitami. Trzeba tylko wystarczająco często powtarzać te epitety”.

Niezwykle aktualne stwierdzenie, patrząc na dzisiejsze czasy.

Oczywiście nie tylko Stalin zauważył i skomentował podobną tendencję. Jej krytykiem był również m.in. niezwykle znany pisarz, a także uczestnik hiszpańskiej wojny domowy - George Orwell, który w następujący sposób skomentował to zjawisko:

„Słowo faszyzm – będące w powszechnym użytku – pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Słyszałem, jak faszyzmem nazwano: rolników, sklepikarzy, Kredyt Społeczny, kary cielesne w szkołach, polowanie na lisa, walki byków, Gandhiego, Czang-Kai-Szeka, homoseksualizm, audycje radiowe Priestleya, schroniska młodzieżowe, astrologię, kobiety, psy – i nie pamiętam co jeszcze”.

Bardzo łatwo przytoczyć współczesne wypowiedzi polityków bezpodstawnie oskarżających swoich przeciwników o faszyzm bądź określające pewne zachowania, będące przeciwieństwem wyznawanej ideologii, jako faszystowskie. Świetnym przykładem jest tutaj wypowiedź Pana Guya Verhofstadta, który w Parlamencie Europejskim stwierdził, w kontekście do organizowanego w Warszawie Marszu Niepodległości, że:

“60 tysięcy faszystów, neonazistów i zwolenników supremacji białej rasy przemaszerowało 300 km od Auschwitz".

Skandal, brak klasy i wyjątkowo nieznajomość tematu - tak można skomentować wyżej przytoczoną wypowiedź.

Dlatego w tym artykule pragnę skupić się na pobieżnym omówieniu zjawiska faszyzmu (ze względu na złożoność tematu), przybliżyć skutki społeczne oraz polityczne owego zjawiska nadużywanie tego terminu, oraz jak może to wpłynąć na nasze rozumienie historii.

Czym tak naprawdę faszyzm?

Już na samym początku jestem zobowiązany zaznaczyć, że w tym artykule nie omówię całego zjawiska, jakim jest faszyzm, ze względu na to, że objętość tematu zdecydowanie przewyższa ramy formalne tekstu, w których mam obowiązek się zmieścić. Dlatego osoby zainteresowane tematem zachęcam do samodzielnego jego zgłębienia, a z mojej strony mogę z czystym sumieniem polecić książkę autorstwa Roberta O. Paxtona, pod tytułem “Anatomia Faszyzmu” - jedna z lepszych publikacji nt. całego zjawiska faszyzmu, jego początków rozwoju oraz kontynuacji po osiągnięciu szczytowego momentu.

Faszyzm to ideologia polityczna, która formalnie narodziła się i zyskała ogromną popularność w okresie międzywojennym. Domem, w którym faszyzm się narodził, są oczywiście Włochy, gdzie owa ideologia powstała i rozwinęła skrzydła pod wodzą Benito Mussoliniego. Jego pewna odmienna wersja, ale całkowicie inna narodziła się w Niemczech pod wodzą Adolfa Hitlera. Zanim przejdę do podstawowych założeń, to odpowiedzmy sobie na pytanie, dlaczego wysunąłem tezę, że nazizm jest inny niż faszyzm?

Obecnie rzeczywiście mianem faszyzmu określa się całe zjawisko opartej na założeniach ideologicznych, które omówię poniżej. Natomiast faszyzm włoski od nazizmu niemieckiego różni się czymś innym, mianowicie celami narodowymi. Cele narodowego jednego państwa (dominacja w regionie, silna armia, odzyskanie ziem utraconych itp.) będą inne, a często nawet przeciwne w stosunku do celów drugiego państwa. Tak jak ideologia komunizmu może istnieć w wielu państwach i zmierzać do podobnych celów, tak państwa faszystowskie (jeśli nie zmusi ich do tego sytuacja polityczna w postaci konieczności zawarcia sojuszu) będą walczyć ze sobą w celu spełnienia indywidualnych założeń. Ideologia faszyzmu jest w stanie indywidualnie zaabsorbować się do konkretnych państw. Jednakże na jakich fundamentalnych, niejako wspólnych zasad jest oparta wyżej wymieniona ideologia?

Jest oparta przede wszystkim na autorytaryzmie (w skrajnych wersjach na totalitaryzmie), nacjonalizmie (tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, więc w mojej subiektywnej ocenie powiem, że nie na typowym nacjonaliźmie, lecz na szowinizmie), militaryzmie, a także na dążeniu do stworzenia silnego, scentralizowanego państwa. Faszyzm odrzucał takie wartości jak demokracja czy pluralizm polityczny. Często dążył do prześladowania mniejszości narodowych, seksualnych, religijnych oraz ideologicznych (nie było w nim miejsca na poglądy liberalne czy lewicowe).

W praktyce rządy państwa faszystowskiego objawiały się z prowadzeniem brutalnej polityki, gdzie obywatele musieli w pełni podporządkować się państwu, na którego czele stał wódz (Duce lub Fuhrer). Byli albo kontrolowani na każdym kroku (w tym wypadku państwo wchodziło do prywatnego życia obywateli, jak miało to miejsce w III Rzeszy) albo być “wyznawcami” tej ideologii (wspierać rząd, udzielać publicznego poparcia, chodzić na prorządowe manifestacje, jak to miało miejsce we Włoszech).

To podstawowe informacje, jakie każdy człowiek powinien posiadać na temat faszyzmu i jego odmian. Te informacje stanowią punkt wyjścia do zjawiska bezmyślnego nadużywania terminu faszyzmu.

Użycie terminu “faszyzm” w współczesnej debacie politycznej

Współczesne użycie terminu “faszyzm” w debacie politycznej znacząco odbiega od jego pierwotnego znaczenia. Osoby je wypowiadającej nie odnoszą się już do konkretnych systemów politycznych (jak to mogło mieć miejsce jeszcze w XX wieku), a jedynie w sposób personalny atakują osoby, z którymi się po prostu nie zgadzają. Używają tego terminu w sposób ogólny, nieprecyzyjny i nie do skonkretyzowanego kręgu wyborców. Ma to na celu deprecjonować poglądy przeciwników politycznych.

Kogo w dzisiejszych czasach można nazwać “faszystą”?

Kobiety, mężczyzn, dzieci, osoby wierzące w Boga, osoby niewierzące w Bogu, osoby homoseksualne, transseksualne, osoby otyłe, osoby szczupłe, osoby posiadające niepełnosprawność, nauczycieli, polityków “prawej strony”, polityków “lewej strony”, Amerykanów, Ukraińców, Rosjan, Żydów, Palestyńczyków, niskich lub wysokich, a wymieniać mógłbym w nieskończoność…

Każdego człowieka można nazwać faszystą, by podkopać jego pozycję.

A jak to wygląda w rzeczywistości?
Prościej. Zdecydowanie częściej używa się tego terminu w stosunku do ruchów politycznych bądź osób mających poglądy prawicowe.

Jeśli dana osoba twierdzi, że należy nie wpuszczać nielegalnych imigrantów w celu ochrony granic - jest faszystą w oczach przeciwników.

Jeśli dana osoba stoi na straży tradycyjnych wartości i podchodzi sceptycznie do szeroko pojętego progresywizmu - jest faszystą w oczach przeciwników.

To tylko dwa przykłady, ale świetnie oddają zjawisko problemu. Chociaż w dzisiejszych czasach coraz bardziej uwidacznia się termin “ruska onuca”, ale to kwestia na inną okazję.

Pamiętajmy, że użycie terminu “faszyzm” to dalej niezwykle skuteczny chwyt retoryczny oraz psychologiczny mający na celu wywołać w odbiorcy danych treści silne emocje, takie jak strach, oburzenie czy odraza. Dzięki temu możliwe jest uzyskanie szerokiego poparcia wśród dużej grupy osób, które niekoniecznie są zaznajomione ze szczegółami ideologii faszystowskiej, ale są w stanie podjąć decyzje opartą na emocjach.

Przypisanie komuś etykiety faszysty jest niezwykle proste. Automatycznie działania takiego człowieka są utrudnione, postrzegane jako nieakceptowalne i zagrażające demokratycznemu porządkowi. Nikt nie bierze natomiast dalszych konsekwencji takie działania. Nikt już potem nie patrzy się, że taki człowiek będzie miał trudność funkcjonować w życiu prywatnym, że praktycznie zawsze będzie utożsamiany z ideologią faszyzmu. To już polityków nie obchodzi, ich interesuje tylko prywatny interes, a krzywda drugiej osoby, często niesłusznie stygmatyzowanej? Wliczą to sobie w koszta prowadzenia działalności politycznej, a ludzie i tak zapomną.

Skutki społeczne i polityczne

Jednym z najistotniejszych skutków takiego działania jest przede wszystkim polaryzacja społeczeństwa (tak jakby nie było już wystarczająco spolaryzowane…). Kiedy dwie strony wolą obrzucać się nieuzasadnionymi epitetami i przyczepiać sobie tego typu etykiety, zamiast prowadzić konstruktywną debatę, tworzą się kolejne podziały, które utrudniają, a nawet uniemożliwiają opłacalny kompromis. W ten sposób wzmacniana jest jedynie, wobec siebie, wrogość i nieufność, na czym cierpi przede wszystkim demokracja, ponieważ jej poziom leci sukcesywnie w dół. Co zabawne, często ludzie mający na sztandarach takie wartości jak “demokracja”, “praworządność” czy “tolerancja”, właśnie najczęściej obrzucają przeciwników politycznych etykietami faszystów. Cytując klasyka:

“Co za przypadek… A kto powiedział, że to był przypadek”.

Kolejnym niebezpieczeństwem jest zacieranie się granicy między rzeczywistym zagrożeniem ideologicznym, a retoryką polityczną. Prowadzi to do tego, że w dzisiejszych czasach, każda ideologia, mieszcząca się po prawej stronie kompasu politycznego, może być uznana za faszystowską. Skutkuje to tym, że społeczeństwo może stopniowo stracić zdolność właściwego rozpoznawania prawdziwego niebezpieczeństwa, gdy pojawi się ono w przyszłości.

Poza tym tak jak już wspominałem, demonizowanie przeciwników politycznych, którzy wyrażają odmienne poglądy. Konstruktywna debata, z poszanowaniem drugiego człowieka, zmienia się w walkę o to, kto będzie mógł nadać etykietę faszysty drugiej stronie. W rezultacie nie mam wymiany poglądów, wymiany rozwiązań czy wymiany argumentów, a jedynie prosty schemat myślenia zdominowany na rywalizacji moralnej.

I w końcu najważniejszy skutek, czyli zacieranie historycznej odpowiedzialności za faszyzm. Jeśli dalej będziemy używać tego terminu w wyżej opisanych przypadkach, możemy całkowicie zniweczyć wagę historycznych lekcji płynących z “dorobku” II wojny światowej. Zamiast traktować faszyzm jako tragiczny i realny fenomen XX wieku, staje się on słowem, który traci na swojej sile i znaczeniu, co w kluczowym momencie spowoduje, że społeczeństwo straci do niego wszelkie emocje i nie będą towarzyszyły mu kluczowe przemyślenia z cyklu, co zrobić, żeby świat znowu nie był determinowany faszyzmem?